wtorek, 20 marca 2012

A więc jutro wiosna!

Ach, cóż to będzie za dzień! Pierwsze promyki Słońca wesoło oznajmiające początek kalendarzowej wiosny, dzieci biegające po placu zabaw i krzyczące z radością. Życzliwi ludzie okazujący wszędy wiosenną otwartość. Kierowcy jakoś tacy mniej pospieszni, światła drogowe świecą tylko na zielono. Cała ta piękna, wspaniała natura budzi się z wielomiesięcznego snu, ba, jest niezwykle wypoczęta i gotowa do ponownego rozkwitu. Kwiaty nieśmiało zaczynają kiełkować, a spod grubej warstwy śniegowej pokrywy wyłaniają się pierwsze źdźbła uciemiężonej przez zimę trawy. Zwierzęta wracają na swe stare legowiska; wróbelki wesoło wzlatują i opadają na każdym możliwym drzewie. Przez całą zimę brakowało nam tych przyjemnych dźwięków.
 Dalej, atmosfera wokół niesłychanie różni się od przeciętnego dnia - to przecież koniec jesienno-zimowego przygnębienia i powrót do prawdziwej egzystencji. Koniec z krótkimi dniami i nudą. Koniec z zimnem i katarem co drugi dzień. W końcu, koniec z czekaniem na wiosnę, bo ta właśnie jutro nastanie!
 To wszystko jest widziane okiem optymisty, ale jak na prawdę będzie wyglądać jutrzejszy dzień?
 Ot, zwyczajnie. Normalny dzień... Przeszywający dźwięk budzika porwie w strzępy bardzo miły sen, potem przygotuję się i pójdę na autobus. W drodze, jeśli będę w nastroju, może zdam sobie sprawę, że dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny - Dzień Wagarowicza i że tak w zasadzie to można by nie iść do szkoły! Ale matka by mnie zabiła, a ojciec jeszcze poprawił, a na takich świętach mi nie zależy. Jednak może to zabrzmi dziwacznie, w dobie dzisiejszych mainstreamowych trendów ("pierdol wszystko"), ale mnie jednak na czymś zależy i nawet taki symboliczny Dzień Wagarowicza nie powinien być odstępstwem od przyjętych sobie zasad. Bo to tak jakbyś był gruby, ale widząc soczystego pączka, pomimo odchudzającej diety, skusił się nań tłumacząc to "tylko jednym razem". Równie dobrze, można przez cały rok mieć dietę, ale co drugi dzień podjadać uniewinniając siebie w/w argumentem. Nie twierdzę, że to zły trend, ale jednak to taka trochę pozerka, że muszę zawinąć się z lekcji żeby pokazać jaki jestem off i jak świętuje Pierwszy dzień wiosny.
  Jaki jutro będzie dzień z perspektywy realisty? Będzie, wiadomo, bardzo ładny, bo jednak prognozy na to wskazują, ale to nie będzie miało większego przekładu na relację optymizm-realizm i zwyczajnie przejdzie bez większego odzewu. Tak jak każde inne przesilenie wiosenne, jesienne czy równonoce. To takie same dni jak inne, ale w tych tkwi jednak jakaś ukryta moc. Taka niepohamowana radość, która ujawnia się tylko jeden dzień w roku, tylko raz... A potem znowu gaśnie i wracamy do punktu wyjścia. Cykl się powtarza. Nie ukrywam, lubię wiosnę, zresztą tak jak większość osób, bo to swoisty symbol - wreszcie coś się zaczyna dziać, koniec ze śniegiem, pluchą, przeziębieniem i czas na chodzenie bez kurtki, jedzenie lodów i na ciepło promieni Słońca. To bardzo pozytywne uczucie, dające nawet najbardziej zmarnowanemu człowiekowi chociaż cień nadziei, że tak jak odradzająca się przyroda, tak i ten ów człowiek się wewnętrznie odrodzi. Jednakże, to uczucie chwilowe i po dniu nie ma już wiele wspólnego z wiosennym pozytywizmem. Pozostają wspomnienia ( o ile w ogóle jakieś zapamiętamy) i zaczyna się rutyna. Jak już mówiłem lubię wiosnę, ale nie za jutrzejszy dzień, ale za jej całokształt, że chodź mimo, że widzę to już od wielu lat tak ona zawsze jest czymś naprawdę przyjemnym w przeżywaniu i faktycznie można przez chwilę poczuć się dużo bardziej szczęśliwym.


Wesołego pierwszego dnia wiosny,
Życzy pan_akronim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz